wtorek, 25 września 2007

Podróż integracyjna

Pierwsza Osoba pofrunęła na kilka dni za ocean, zabierając na pokład "Air Force One" Nelly Rokitę.
Wredni dziennikarze natychmiast zaczęli spekulować, że jest to podróż w ramach kampanii wyborczej przewodniej partii i zaatakowali Głowę Państwa pytaniami.
Skoro w trakcie kampanii Prezydent zabiera do Stanów Nelly startującą w wyborach z listy PiS-u w Warszawie, a Polonia głosuje na listy warszawskie, to wg nich oczywiste jest, że nie polecieli tam żeby podziwiać Wielki Kanion.
Prezydent dzielnie dał odpór dziennikarskim insynuacjom i oświadczył, że jego podróż nie ma nic wspólnego z wyborami, bo nawet, gdyby miały się one odbyć za dwa lata, to i tak by poleciał. A skoro Prezydent mówi, że taka jest prawda, to mówi.
A jeśli chodzi o Nelly Rokitę, to zabrał ją, żeby wreszcie poznać osobę którą zatrudnił jako swojego doradcę, ponieważ dotychczas jej nie znał i nie miał bladego pojęcia kto mu doradza.

I tu ponownie ujawniła się moja ignorancja w temacie zasad obowiązujących w pałacu.
Wydawało mi się, że mój doradca powinien być osobą dobrze mi znaną, osobą, której ufam i polegam na jej zdaniu. Okazuje się, że byłem w błędzie.

Jak się zastanowić, to wydaje się to logiczne. W końcu nie mogą te same zasady obowiązywać "inteligencję żoliborską" i "ciemny lud", "nas" i ZOMO, twórców IV RP i "hołotę" urodzoną w PRL-u.

Jednak w dalszym ciągu nie wiem, jakie zasady obowiązują przy doborze najbliższego personelu Głowy Państwa.
Zastanawiam się, jak też Nelly doradza swojemu chlebodawcy. Korespondencyjnie? Telepatycznie? A może przekazuje swoje rady przez firmę kurierską? Nie śmiem bowiem podejrzewać, że osoba, która kocha Polskę ponad wszystko, bierze "za frico" pieniądze jej podatników.

Jeszcze "Air Force One" z Pierwszą Osobą i Nelly Rokitą na pokładzie nie dotknął kołami płyty lotniska Kennedy-ego, a już te wredoty - dziennikarze wygrzebali fragment debaty "Feminizm po polsku w XXI wieku" z 15 marca 2006 roku. Podczas owej debaty Nelly Rokita, obecnie doradca do spraw kobiet prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wypowiada się pozytywnie o aborcji. Nelly Rokita przyznaje, że "dla kobiet było za komuchów lepiej".
Nie dość na tym. Osoba relacjonująca ową debatę, a podpisująca się "Farlaf" twierdzi: "- Na domiar złego okazało się, że pani Rokita mówi jak potłuczona, wiele już w życiu słyszałem, ale jej wypowiedzi były naprawdę chaotyczne, jak coś jej się przypomniało to od razu uciekała w kolejny wątek, nie dało się nawet wyczuć o czym chciała mówić, a co jest dygresją... Więc choć były wypowiedzi z publiczności, to było jedno wielkie(diabeł swoje, pop swoje)..."

Widać "Farlaf" (podobnie jak ja) kieruje się zasadami logiki "ciemnego ludu" i nie ma pojęcia o zasadach obowiązujących pałacowe "elyty" IV RP.

A swoją drogą, jeśli prawdą jest, że doradca Prezydenta pozytywnie wyraża się o aborcji, to Pierwsza Osoba coraz bardziej podpada swojemu szefowi z Torunia. Czy należy spodziewać się kolejnej reprymendy?

Pozdrawiam "Farlafa".

Brak komentarzy: